Wiesz… Byłam wtedy w szkole. Nauczycielka podeszła do mnie
na przerwie i poprosiła, bym weszła do jej sali. Powiedziała, że mama kazała mi
wrócić do domu.
-Może to nie jest pilne? Może jak pójdę do domu po lekcjach
to nic się nie stanie?- zapytałam naiwnie.
-Mówiła, że to… że to pilne.-
głos się jej na chwilę załamał, ale po chwili kontynuowała zdanie.
Powiedziała, żebym po prostu wróciła do domu i niczym się nie przejmowała. Tak
po prostu.
Nie wiedziałam co czekało na mnie w domu. Ostatnio marzyłam,
by jechać na konkurs Pucharu Świata do Zakopanego. Jest on pojutrze. Może mama
z tatą jednak kupili te bilety i pojedziemy tam? Jeśli tak, to chyba ich
wyściskam najmocniej jak potrafię. A może tata postanowił, że kupi ten nowy dom
i zaraz pojedziemy go obejrzeć? Nasz apartament jest nudny, nie w naszym stylu!
Stać nas już na niewielki domek jednorodzinny na obrzeżach miasta! Ale to
wszystko mogłoby poczekać… To wszystko nie jest warte tego, abym popsuła swoją
stu procentową frekwencję w nowej szkole, w najlepszym gimnazjum w całej
Warszawie!
Weszłam do domu. W przedpokoju panował totalny bałagan, co
nie było w stylu taty, który był pedantem, co bardzo denerwowało moją mamę,
która lubi taki artystyczny nieład. Ale to co zastało mnie w wejściu nie było
nawet artystycznym nieładem! Płaszcz mamy, jakieś dokumenty, też zapewne jej,
leżały na podłodze. Coś się musiało stać… Nie byłam pewna, czy chce wejść głębiej do
mieszkania, bałam się co tam zobaczę. Na szczęście podbiegła do mnie mama. Była
zapłakana, miała rozmazany makijaż. Popatrzyła się na mnie i przytuliła się do
mnie mocno.
-Mamo… Co się stało?- płakałam razem z nią, choć nie
wiedziałam, co się tak naprawdę wydarzyło.- Gdzie tata?- coś kazało mi się o to
zapytać. Mama zaczęła jeszcze głośniej płakać. Czy coś stało się tacie? Po
mojej głowie przeszło wtedy chyba tysiące myśli. Pomyślałam jednak, że co
takiego mogłoby się stać? Zaparzyłam mamie melisę i gdy wzięła łyk gorącego
napoju, postanowiłam wrócić do tematu.
-Mamo… Co się stało?- zadałam te samo pytanie po raz
kolejny. Na nic więcej w tym momencie nie było mnie stać.
-Tato… Tata miał wypadek…- kobieta zaczęła głaskać mnie po
głowie. Jej ręka, jak i cała ona, drżała. Nie potrafiłam jej uspokoić. Ale gdy
wypowiedziała te słowa i głos jej się załamał, zrozumiałam, że mój tata zginął…
Mimo, że tego nie powiedziała, to po prostu to czułam. Zaczęłam płakać. Chciało
mi się krzyczeć, ale nie miałam na to siły. Zbyt duże przeżycie, jak na
trzynastolatkę... Dzieci w tym wieku potrzebują zarówno matki, jak i ojca,
którego właśnie wtedy straciłam.
-Damy radę mamo… Damy radę…- szepnęłam jej do ucha. Nie
byłam tego taka pewna, czy damy radę, ale czułam, że muszę ją jakoś pocieszyć…
Wydawało się, że pogrzeb będzie najtrudniejszy, a potem
będzie już tylko lepiej. Niestety. Tak się tylko wydawało. Nawet wizyty u
psychologa niczego nie dawały. Z każdym dniem coraz bardziej za nim tęskniłam,
ale jakoś trzymałam się. Wróciłam po tygodniu do szkoły i wkręciłam się w wir
nauki. Jednak mama nie potrafiła tak szybko o tym wszystkim zapomnieć. Przed
jej oczami wciąż była jego krew. Jechała z nim wtedy. On kierował. Było ślisko.
Wpadli w poślizg. Kozłowali i wpadli do rowu. Jej nie było nic. On – śmierć na
miejscu. Dlaczego to spotkało akurat naszą rodzinę?
Mama załamała się i nie wychodziła z domu. Nawet psycholog
musiał do niej przychodzić. Nie mogłam na to wszystko patrzeć. Firma, która
została nam po tacie, zaczęła upadać. Nie miał kto nią zarządzać. Mama nie była
w stanie…
-Jeżeli chcesz, to mogę ją od ciebie odkupić… Wiem, że nie
masz teraz głowy do prowadzenia tak ogromnej firmy… Mnie znasz tyle lat, wiesz,
że cię nie zawiodę.- nie wierzyłam w słowa, które słyszałam. Jak to? Mama chce
sprzedać firmę taty!? Przecież to było całe jego życie!- Tu ci wszystko o nim
przypomina… Może przeprowadziłabyś się do jakieś wioski? Wiesz, nie chce ci
niczego narzucać, ale spokojne wiejskie życie może pomogłoby ci się jakoś w tym
wszystkim odnaleźć?
Na początku nie byłam do tego przyjaźnie nastawiona. Już raz
w tym roku moje życie przewróciło się do góry nogami, nie chciałam by stało to
się jeszcze raz. Nie chciałam zmieniać stylu życia. Mama obiecała, że nie zrobi
niczego bez mojej zgody. Jednak w końcu sprzedałyśmy firmę, a w wakacje
przeprowadzaliśmy się na południe Polski, do jednego z miasteczek w górach, a
mianowicie do Wisły. Nas obie urzekł niewielki domek, który był akurat na
sprzedaż i to w okazyjnej cenie. Miałyśmy pieniądze na nasz nowy dom na
obrzeżach Warszawy, którego nigdy już nie kupiliśmy. Sprzedaliśmy firmę i
miałyśmy inne oszczędności. Stać nas było na kupno domu, umeblowanie go i
jeszcze na jakiś czas na życie. Potem jakoś już sobie poradzimy. Ważne było, by
wszystko zacząć od nowa.
Gdy przyjechałyśmy do Wisły od razu kupiliśmy dom.
Sprzedawca zapewniał, że mamy wspaniałych sąsiadów po prawej i że jeśli będzie
potrzebować pomocy, to od razu do nich iść. Za to na państwo po lewej mamy nie
zwracać uwagi, bo to tacy prawdziwi górale, co to i pokłócić się lubią. Dał nam kluczyki i od razu się tu
wprowadziłyśmy. W środku było przytulnie, ale prawie nic w nim nie było. Meble
zamówiłyśmy już kilka dni temu, więc dziś spokojnie powinny przyjechać.
Usiadłyśmy na skrzynkach, które stały w salonie i zaczęłyśmy grać w karty na
jednej z nich, aby tylko ciemne myśli nie wracały do naszych głów. Jeszcze
jedna stała pusta. Fajnie by było, jakbyśmy postawiły na niej jakiś ładny
kwiatek. Od razu można byłoby się poczuć jak w prawdziwym domu!
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Kto to może być?- zapytała mnie mama.
-Może ci konfliktowi górale? Pójdę sprawdzę. – otworzyłam
drzwi i zobaczyłam za nimi dziwnie znajomą twarz, jednak nie mogłam jej
rozpoznać. Coś mi się musiało pomylić.
-Dzień dobry… Ma może pani pożyczyć mąkę? – zapytał
uśmiechając się od ucha do ucha. Człowieku, dopiero się wprowadzamy, a ty
chcesz mąkę pożyczać? Czy ty jesteś
normalny? Co prawda mama jakieś tam jedzenie kupiła, ale czy ma mąkę? – Bo
żona nie chce mi cista upiec, bo mąki nie ma! A sklep ten tu, o- wskazał palcem
na jakiś nieokreślony punkt po mojej lewej stronie.- jest zamknięty. A ja tak
bardzo bym zjadł tego murzynka! Hehe!- mężczyzna wyglądał na jakieś dwadzieścia
lat i od razu wzbudzał sympatię.
-Wie pan, my się tu dopiero co wprowadzamy… Ale może mama
coś znajdzie.- uśmiechnęłam się i zaprosiłam go do domu.
-Dzień dobry!- mężczyzna przywitał się z moją mamą.- Ma może
pani pożyczyć mąkę?
Mąki nie było, ale dwie dodatkowe ręce do roboty się
przydały. To też Piotrek, bo tak się nazywał, pomógł nam ogarnąć dom i poczekał
z nami na nowe meble. Potem pomógł nam je porozstawiać po całym domu. Jak
dobrze, że nie trzeba było malować ścian, bo sprzedawca był tak miły, że zrobił
to już za nas…
W rezultacie Piortek do domu wrócił nad ranem i do tego bez
mąki. Mogłam sobie tylko wyobrazić, jak bardzo zdenerwować musiała się jego
żona… Poszedł po mąkę- wrócił po 5 godzinach bez mąki… Takie rzeczy tylko w
Wiśle i tylko u nas!
Potem okazało się, że Piotrka znam z telewizji, bo jest
skoczkiem narciarskim! Chociaż jego sława dopiero wzrosła jakiś czas potem, gdy
zaczął udzielać wywiadów. Ja odnalazłam się szybko tu w Wiśle, chodziłam tu do
szkoły, a po szkole zajmowałam się synkiem Piotrka i Justyny, a dwa lata
później również ich córeczką. A Piotrek to było takie nasze pogotowie ratunkowe
na wypadek gorszych dni.
Teraz w piątą rocznicę śmierci mojego taty stałam nad jego
grobem z NIMI. Mamą, Piotrkiem, Justyną, Kubusiem i Karolinką. Kuba tak jak i
jego tata, zachowywał powagę jak nigdy. Tylko Karolinka nie rozumiała, dlaczego
panuje tu taka cisza i spokój. Wszyscy stoją z pochylonymi głowami, oprócz
mojej mamy, która poprawiała kwiatki.
Dziękuję Ci tato, że postawiłeś ich na naszej drodze…-
pomyślałam i spojrzałam na każdego mojego towarzysza z Wisły. Ale ja ich kocham!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz