sobota, 5 września 2015

10, 11.

10.
Następnego dnia w szkole znów nie miałam spokoju.
-Byłam w ferie w Alpach.- stwierdziła jedna.
-Eee tam, Alpy… Śnieg i góry, masz to na co dzień. Ja byłam w Egipcie.
-Zośka, a ty gdzie byłaś? – no i się zaczyna!
-W domu. – uśmiechnęłam się.
-I co, pewnie zajmowałaś się bachorami Żyły? – zaśmiała się.- Jaka ty głupia jesteś…- na pewno mądrzejsza od ciebie…- Ja ci dobrze radzę, rzuć to wszystko! Idziesz dziś z nami na imprezę do Igora? – Igor. Chyba najprzystojniejszy chłopak w całej szkole… Ale jutro jest sprawdzian z matematyki.
-Nie, nie mogę.- odpowiedziałam. Po co ja z nimi w ogóle rozmawiam?
-Tak myślałam.- znów wybuchła śmiechem, zarzuciła torebkę na ramie i wyszła, a za nią jej psiapsiółki. Chyba znów mam doła.
Wróciłam do domu. Mama miała dziś jeszcze wolne. Musiała odpocząć po podróży i przygotować się do powrotu do rzeczywistości, czyli pracy w firmie oraz w domu. Dlaczego nie można wymyśleć sobie jakiegoś idealnego świata, zaprosić do niego najbliższe nam osoby i zamieszkać tam, być sobie szczęśliwym i niczym się nie przejmować? Ale może wtedy nie docenilibyśmy szczęścia, jakie byłoby nam podarowane…
Otworzyłam drzwi. Zrobiłam to najciszej, jak umiałam. Może mama odsypia ten swój urlop?
Oparłam się o ścianę i zaczęłam ściągać buty. Jednak mama nie spała. Rozmawiała z kimś przez telefon.
-Tomasz. To za wcześnie. – Kim był Tomasz i na co było za wcześnie? Wiem, że nie ładnie podsłuchiwać, ale…- Tak, jak tylko ją na to przygotuję… Obiecuję! … Tak… Jesteś kochany… Dziękuje… Paaa.
Chyba skończyła rozmawiać. Dopiero teraz trzasnęłam drzwiami, zdjęłam kurtkę i weszłam do kuchni.
-Cześć słońce, jak było w szkole?
-Okay, mamo.- odpowiedziałam. Nie miałam głowy do myślenia o szkole… Kim był Tomasz?
-Zrobiłam dziś pizze. – uśmiechnęła się. Mamo, powiedz mi kim jest Tomasz, nie jestem już głodna… Ale przecież jej tego tak wprost nie powiem.
Po zjedzeniu wspólnego obiadu poszłam do Justyny i Piotrka. On albo ona na pewno coś mi powiedzą. Każdy wie, że Żyła po prostu nie potrafi utrzymać języka za zębami i przy odpowiednim podejściu wszystko wypapla.
-Jak tam było na turnieju? Poznaliście kogoś fajnego? – Justyna popatrzyła na mnie i roześmiała się. Spojrzałam na nią również, ale ona tylko pokręciła głową i zamknęła się w łazience. Mogę dać rękę uciąć, że mrugnęła do Piotrka. Co tu jest grane?
-No poznaliśmy! I to ile osób!- stwierdził Piotr.- Ale ty tu nie odwracaj kota ogonem… choć to może trochę złe porównanie hehe… jak tam z tobą i Mańkiem?
-Ze mną i z Mańkiem? Od razu mówię, że nie wiem, cóż ten twój syn sobie ubzdurał, ale my się nie całowaliśmy! Poza tym on jest na mnie obrażony i się nie odzywa…
-Pierwsza kłótnia? Ehh potem się już wprawicie i będzie wam to łatwiej przełknąć.
-Piotrek. Nie jestem z Kotem!
-Zośka, przede mną niczego nie musisz ukrywać! Hehehe Jestem jakby twoim dobrym wujkiem, może starszym bratem? Nazywaj mnie jak chcesz, ale wiedz, że wskoczyłbym za tobą w ogień i jak cię Maniek skrzywdzi, to się do niego już w życiu nie odezwę!
-Piotrek…- nie zdążyłam odpowiedzieć na jego deklarację, bo do domu wpadł Kubuś z jakąś paczką.
-Co tam masz, synu? Hehe Niespodziankę dla tatusia? – że też mu te zmiany tematów przychodzą z taką łatwością. Gadamy o mojej mamie, potem o mnie i Kocie, a teraz już o pudełku. A mnie nadal interesował ten pierwszy temat…
-Mam prezent dla całego naszego domu, jak i dla Zośki.- stwierdził chłopczyk stawiając owe pudło na stole. Te nagle poruszyło się i wybiegł z niego kot. Czarny kot z zielonymi oczyma i białym krawacikiem. Taki kotek elegancik. Był śliczny i malutki. Sama słodycz!- Tato, przygarnijmy go! Ktoś go wyrzucił na śmietnik… A ty lubisz Koty!
-Szacunek do swojego wujka!- Piotrek przejechał ręką po włosach syna.- Pogadam z Justyną.
Jednak Justyna nie była taka uległa jak on.
-Nie ma mowy. Kot to odpowiedzialność. Trzeba go karmić, nauczyć jak ma się zachowywać w domu, no i Piotrze, istnienie możliwość, że podrapie twój fotel. – spojrzałam na Wiewióra. Ten fotel, to jego czuły punkt. Ma na jego punkcie bzika.
-Ale ja już nawet nadałem mu imię!- jęknął Kubuś.- Nazywa się Maciej. Maciuś kici, kici! Widzicie? Reaguje!
-Maciej kot, kot Maciej… ZOSTAJE!- roześmiał się Piotrek i wziął nowego współlokatora na kolana. – A to się Maniek zdziwi, jak mu powiem, że zamieniłam go sobie na lepszy, niemarudzący model! Hehehe

Justyna zrezygnowana pokręciła głową. Chyba nie miała w tej sprawie już zbyt wiele do powiedzenia. 
                                                                        KLIK
11.
Właśnie dziś miały odbyć się zawody w Wiśle. Od samego rana nie mogłam się doczekać. Do tego Justyna obiecała, że ma czas, więc zaopiekuje się dzieciakami. Żyć nie umierać! Cieszyłam się bardzo z tego powodu. Wstałam z łóżka, wsunęłam nogi do swoich kapci w różowe kotki, które kupił mi Piotrek. Zeszłam powoli po schodach i skierowałam się do kuchni. Moja mama jeszcze spała. Może to i lepiej? Zaparzyłam sobie kawę o smaku Milki, którą chłopcy przywieźli z Niemiec jako prezent i pamiątka dla mnie z TCS. Szkoda tylko, że prawie całą sami wypili… Usiadłam przy stole, gdy wyświetlacz komórki zaświecił się i usłyszałam sygnał wiadomości.
„Zajechać po ciebie? Powiedzmy, że za pół godziny będziemy u ciebie pod domem.”
Kochana Ewa! Tak się o mnie zawsze troszczy, zawsze o mnie pamięta. Nie zamierzałam iść na treningi, ale skoro nadarzyła mi się taka okazja… Nie powiem nic o tym Piotrkowi, ale się zdziwi jak mnie zobaczy tam na skoczni! Szybko odpisałam, że chętnie się z nimi zabiorę, znaczy z Ewą i Kamilem! Oni tak idealnie do siebie pasowali. Poza tym uwielbiam spędzać z nimi czas, a z Ewą dogadujemy się wręcz idealnie, można rzec, że rozumiemy się nawet bez słów! Na osiemnaste urodziny dostałam od nich lustrzankę, bo fotografia to jest to, co łączy mnie i żonę podwójnego złotego olimpijczyka z Soczi.
Wbiegłam po schodkach na górę i zamknęłam się w łazience. Szybko ogarnęłam się i poszłam pomyśleć przy otwartych drzwiach szafy, w co mam się ubrać. W końcu założyłam bluzę z 4F, którą dostałam niegdyś od Krzysia Miętusa. Co z tego że była męska? Za to jaka cieplutka! Do tego najcieplejsze jeansy jakie miałam i znów wpadłam do łazienki. Makijaż- gotowy. Włosy-gotowe, ale i tak założę jedną z piotrkowych czapek, które przewalały się po całym domu! Spakowałam lustrzankę firmy Nikon do torby przeznaczonej właśnie do niej. Założyłam kurtkę i szalik. Jak na złość nie mogłam znaleźć żadnej czapki… Pobiegłam do salonu. Gdzie jest jakaś czapka!? Spojrzałam na kanapę. Spod poduszki coś wystawało. Odrzuciłam ją na bok. Czapka. Tam była czapka! Ufff. Założyłam ją i przyjrzałam się sobie w lustrze. Okrycie głowy ze specyficznymi oczami najprawdopodobniej nie należało do mojej kolekcji, a było Żyły. Założę się, że właśnie jej szuka… Trudno! Pod łóżkiem Kuby stoją dwa kartony jego czapek, więc niech sobie weźmie jakąś inną! Chciałam już wychodzić, gdy przypomniało mi się, że nie mam butów na nogach. Wyjęłam więc z szafki swoje brązowe trzewiczki. Otworzyłam drzwi. Pod dom akurat zajechał kamilowy samochód, więc pobiegłam w jego kierunku. Otworzyłam drzwi auta i wskoczyłam na tylne siedzenie.
-Heeej! Możemy ruszać!- utuliłam przez siedzenie Ewę.  Miałam ochotę przytulić się też do mistrza, ale nie chciałam przeszkadzać mu w kierowaniu.
-Nie możemy.- mruknął i podjechał pod dom Żyły.- Gdzie ten Pieter!?
-A to co? On z nami jedzie?- podniosłam jedną brew lekko do góry.
-A no zadzwonił do nas przed chwilą. Auto mu zapalić nie chce…-  Kamil zatrąbił. W oknie domu Żyły poruszyła się zasłona i ujrzeliśmy roześmianą mordkę Wiewióra. Pomachał nam. Czyli zaraz pewnie przyjdzie. Chyba, że szuka czapki… Po chwili znów firanka zafalowała i wyłonił się za niej Kubuś. Wypiął do mnie język i ukłonił się do Kamila i Ewy. Ja mu dam! Będzie chciał ze mną na trening iść!
Po jakiś dziesięciu minutach dołączył do nas Piotr.
-A więc tu jest moja czapunia! – nawet się nie przywitał. Po prostu ściągnął ze mnie swoją czapkę i rzucił we mnie drugą, którą miał jeszcze przed chwilą na swej głowie.- A tak się o nią martwiłem!
Kamil się roześmiał, a Ewa cyknęła nam zdjęcie. Nie mogła się dłużej powstrzymać. Pewnie dołączy do tego albumu, który jest dla niej najcenniejszy. Jednak według mnie są w nim po prostu ‘haki’ na każdego. Czasami sama z niego korzystam… Najpiękniejsze jest jednak to, że każde zdjęcie jest naprawdę ciekawie i szczegółowo opisane.
-Mistrzu! Dawaj gazu, bo się spóźnimy! Ale nam Kruczek da popalić… O BOŻE!- wykrzyknął, gdy byliśmy w połowie drogi na skocznię. Nasze domy były naprawdę blisko niej…
-Cóż to się wydarzyło Piotrze?- Ewa spojrzała w jego stronę.
-Zapomniałem syna! – cała nasza trójka spojrzała na niego wymownie.- No co… Może poczuje się jak Kevin sam w domu i wybaczy ojcu!
-On nie jest sam…- mruknęłam. Myślałam, że przynajmniej dziś nie będę miała go na głowie…
-Właściwie to jest tylko z kotem…
-Piotrek, jak mogłeś zapomnieć wziąć syna ze sobą!?- zapytała go Ewa.
-Kamilek, zawrócisz się? – zaskowytał Piotrek. No i co zrobić? Zostawić Kubę samego w domu choćby na chwilę grozi tym, że można już nie zastać tego domu w całości… Tak więc chcąc, nie chcąc, świadomy tego Kamil musiał się zawrócić.